Każdy kto oglądał „Kac Vegas” wie, że wieczór kawalerski bez interwencji organów ścigania nie ma sensu.
Można to przyrównać jedynie do jedzenia sushi widelcem albo uśmiechania się podczas obiadu u teściowej. Oczywiście nie nawołujemy do wchodzenia w konflikt z prawem. Dużo lepszym rozwiązaniem jest zaskoczenie przyszłego małżonka interwencją milicji obywatelskiej. Czy można wymyślić coś bardziej absurdalnego? Chyba tylko aresztowanie przez Straż Miejską, ale tego już się nie podejmiemy.